niedziela, 1 lipca 2012

Ciężki Tydzień


W sumie dawno nic nie pisałem ale powiem szczerze że  w tym tygodniu do pisania czego kolwiek nie miałem sił .
Tydzień właściwie zaczął się spokojnienie  tylko ta pogoda cały czas padał deszcz i człowiek jak już wyszedł z kabiny to miał pewność że po załadunku wróci do niej mokry jak szmata.
Wtorek minął spokojnie i nawet przyjemnie tylko żeby kurwa nie ten deszcz.
Za to środa dramat, wystartowałem koło 6.10 bo na 6.30 miałem załadunek  zimno chłodno parę km podjazdu  i jestem na firmie, a tu konsternacja bo właściwie nie wiadomo co ma być ładowane na mnie, ale parę minut  telefon do szefa i się sprawa wyjaśniła. Sam załadunek trwał długo bo 10 palet ładowali mi aż 2 h wiec z firmy wyjechałem kolo 8.15 ładunek jedzie 50 km w jedna mańkę a ja na 9.30 mam już podnosić barak w Białymstoku wiec wyjazd pełna moc na tłoki dojazd na miejsce rozładunku szybkie zrzucenie palet i powrót na Białystok. 9.50  podnoszę ten nieszczęsny barak stojąc praktycznie na środku ulicy i patrząc aby nikomu nie przyszło do głowy żeby wejść pod wiszący ładunek, a tu telefon :
-hallo słucham
-witam osoba xxxx z firmy gdzie pan jest z naszym barakiem
-Właśnie go kończę ładować i już jadę (około 30 km:) przepraszam nie mogę teraz rozmawiać i się rozłączyłem, zdążyłem  odpiąć tylko zawiesie i znów telefon
-Halo
-witam osoba xxxx z firmy gdzie pan jest z naszym barakiem
-przepraszam dzwoniła pani do mnie 30 sekund wcześniej już z tym pytaniem i do tej pory nie wiele się zmieniło zrobię co w mojej mocy żeby być u państwa jak najszybciej.
-aha i się rozłączyła pozamykalem borty ruszyłem odjechałem z dwa km i znów telefon
-witam osoba xxxx z firmy gdzie pan jest z naszym barakiem  no teraz kobiecina mnie już zdenerwowała ale klient nasz pan wiec grzecznie odpowiadam że odjechałem 2 km za 30 min będę na miejscu, tylko minąłem rogatki miasta i znów telefon
  -witam osoba xxxx z firmy gdzie pan jest z naszym barakiem
-Słucha pani nie wiem co sobie pani wyobraża ale ja nie lece helikopterem pada deszcz jest ślisko są korki a ja jestem tylko kierowcą nie pilotem naprawdę nie długo już będę
-A bo wie pan, pan miał tu być 9.30 a do teraz pana nie ma i ja siedzę w samochodzie i moknę (jak można siedzieć w samochodzie i zmoknąć ? )
-Z moich informacji wynika że o 9.30 to ja miałem ten barak odebrać
-Nie nie miało być tak jak ja mówię i się rozłączyła
No to ja telefon do szefa a szef mówi że 9.30 odbiór tak było dogadane
Myślę sobie a to w dupę j....a  chciała podpisać kwita i się wcześniej zerwać.
No ale dojeżdżam na miejsce dróżki takie wąskie że lusterkami tre po gałęziach  i zakręt wąski pod kątem 90 stopni do pokonania ale kierowca który woził ta kobietę mówi mi ze 300 - 400 metrów jest sucho a potem jest zrywka i bagno i że podejrzewa że ja tam nie wjadę.No wiec zamknąłem samochód zostwiając go na awaryjkach i jadę z nimi busem kuknąć drogę a tam bagno!!! nawet jak bym miał pierdylion mostów i tak bym tam nie przeszedł.
Mówie tej pani że tam nie dojadę i co znowu złość na mnie bo nawet nie spróbowałem ja jej na to grzecznie
ale stanowczo że to kurwa nie osobówka, że jak się zajebie to byle traktor ją wyciągnie a ja tu wjadę się zakopie pani machnie ramionami i rób kierowco co chcesz.
Stanęło na tym że odwożą mnie do auta a sami jadą do gminny szukać innej polanki.
Ja auto ustawiłem se zboczku drogi i na wyrko czekam czekam 15 min nie ma 30 min nie ma 45 nie ma 60 min nie ma 1.15 h nie ma dzwonie co jest że ja tu nie mogę stać w nieskończoność bo mamy innch klientów
panie Przemku juz jadę i tyle rozmowy .
Przyjechała przesiadła się do mnie i jedziemy leśnymi ścieżkami deszcz pada ślisko ale pomału jedziemy
dojechaliśmy na miejsce pytam tu tak tu no to ja wyskok z kabiny ale baba krzyczy za mną żebym poczekał bo ona zadzwoni i się jeszcze upewni stanęło na podjeździe 20 metrów i rozładunek Barak zdjęty no to wyjazd i tu się zrobił problem. W trakcie jak zdejmowałem barak przeszły około 4 składy ciągnące drzewo ze zrywki i droga stalą się bagnem. No to ja 4 i pomału pomału wyjeżdżam za zakrętu i patrze a tam w poprzek drogi potężny dół nie ma jak go ominąć. Wiec ja 2 bieg zapinam dodatkowy most i jadę  i jak przejeżdżałem miałem odczucie że ja kręce w lewo a mnie i tak pcha prosto na drzewa noga z gazu jeszcze bardziej w lewo kierownicą i BUM Pilznem prawą stroną.Patrze nie mam lusterka blęda też połamana no kurwa mać. A ta baba z strategicznym pytaniem "coś się stało " A potem już sie szybko jakoś potoczyło telefon do bossa o zajściu polecenie jazdy na serwis wymiana lusterka i ogień po jeszcze jeden barak i koniec dnia jak dobrze.
czwartek był lajtowy jeden barak na mieście z którego to podnoszenia jest filmik i do domciu
piątek scania serwis wiec prawie wolne bo byłem w sumie z godzine na placu
sobota -dzień organizacyjno porządkowy na placu w upale szok wróciłem tak ujebany jak bym przez pustynie szedł z cały dzień.

I Koniec tygodnia a z nim i tego Miesiąca całe szczęście
Przemas


1 komentarz:

  1. hahaha to z tym "coś się stało?" mnie rozwaliło :D
    ale tak to jest niestety, ludzie nie rozumieją, że to właśnie nie helikopter, bagna nie przejedzie :)
    super post, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń