niedziela, 14 października 2012

Jak to się zaczęło

Witajcie
Z góry muszę was od razu przeprosić za brak aktualizacji ale natłok obowiązków po prostu mnie przygniatał.Teraz siedząc sobie przy winku, podczas weekendu wymyśliłem sobie takowy temat jak to zostałem kierowcą.
Wszystko generalnie zaczęło się zaraz po zrobieniu prawo jazdy  pewnie zresztą  jak u większości.
Najpierw zacząłem jeździć  jak dostawca części do warsztatów pudłem co się nazywało Fiat Ducato, był to samochód który miał już nalatane grubo ponad   500 tys przebiegu i zaczęły pojawiać się w nim usterki  które sprawiały że auto więcej stało po warsztatach niż jeździło.
Potem zacząłem jeździć jako kierowca w ruchu międzynarodowym jako kierowca busa przewożącego ludzi  do krajów uni europejskiej.Była to dość ciekawa praca ale i niezwykle wymagająca. W sumie w tej branży przelatałem u różnych przewoźników około 2 lat.
Następnym miejscem w którym się zaczepiłem była praca u tak zwanego handlarza który zajmował się skupem i sprzedażą do afryki aut przeważnie ciężarowych. Praca dość ciekawa bo co chwile jakieś nowe auto co chwile z innego miejsca polski. Minusy tej pracy to to że auta które braliśmy przeważnie stały jakiś czas na parkingach  i były to typowe trupy które stawały nam po 5-6 km i wtedy ciekawych akcji nie brakowało.
Następnym zajęciem była praca w służbie komunalnej gdzie jeździłem busem pod tytułem lt-46  którym to jeździliśmy kosić trawy i odśnieżać.
No i teraz moja obecna firma w której pracuje jako kierowca tzw HDS'a z perspektywy czasu muszę powiedzieć ze jest to chyba najlepsza firma w jakiej zdarzyło się mi się pracować. Mam na stanie Scanie R  z 1999 roku i dźwig Palfinger pk 27000 powiem żie zestaw jest naprawdę konkretny i fajnie się tym porusza. Jedyną rzeczą której teraz bym tylko potrzebował to więcej mocy bo 310 koni nie powala. Ogólnie naprawdę robota jest fajna cały czas coś się dzieje caly czas inny ładunek  inne podnoszenia itp co nie pozwala zrobić się tej pracy monotonnej.

 Te dwa pierwsze zdjęcia to pamiątki z pracy u handlaża.Następne to już obecna firma



 A tak wyglądam jak się coś popsuje i trzeba powalać sie pod autem

czwartek, 9 sierpnia 2012

Życie toczy się Dalej

A wiec jak wiele osób zauważyło w ostatnim  czasie na blogu nie było nowych notek. A no faktycznie nie było a to dla tego że Przemas 08.07.12 został OJCEM i cały wolny czas wypełnia mi syn Maciej.Moja kochana żona rodziła prawię 15 godzin a ja będąc z nią mogę teraz z pełną odpowiedzialnością napisać że kobiety są wielkie!!!

No ale wracając do jazdy poród odbył się w niedziele poniedziałek i wtorek miałem wolne ale w środę już do pracy nie dla tego że musiałem, ale dla tego że po prostu miałem taką potrzebę. Powiem wam szczerze że w tym okresie wszystko jakoś przychodziło mi z łatwością i dość szybko więc plan dnia wykonywałem w miarę szybko co owocowało szybszym powrotem do domku do rodziny. Cóż mogę powiedzieć po miesięcy bycia ojcem jest to jedno z moich najwspanialszych doświadczeń życiowych. I powiem wam szczerze teraz na międzynarodówkę na pewno bym się nie zdecydował!




niedziela, 1 lipca 2012

Ciężki Tydzień


W sumie dawno nic nie pisałem ale powiem szczerze że  w tym tygodniu do pisania czego kolwiek nie miałem sił .
Tydzień właściwie zaczął się spokojnienie  tylko ta pogoda cały czas padał deszcz i człowiek jak już wyszedł z kabiny to miał pewność że po załadunku wróci do niej mokry jak szmata.
Wtorek minął spokojnie i nawet przyjemnie tylko żeby kurwa nie ten deszcz.
Za to środa dramat, wystartowałem koło 6.10 bo na 6.30 miałem załadunek  zimno chłodno parę km podjazdu  i jestem na firmie, a tu konsternacja bo właściwie nie wiadomo co ma być ładowane na mnie, ale parę minut  telefon do szefa i się sprawa wyjaśniła. Sam załadunek trwał długo bo 10 palet ładowali mi aż 2 h wiec z firmy wyjechałem kolo 8.15 ładunek jedzie 50 km w jedna mańkę a ja na 9.30 mam już podnosić barak w Białymstoku wiec wyjazd pełna moc na tłoki dojazd na miejsce rozładunku szybkie zrzucenie palet i powrót na Białystok. 9.50  podnoszę ten nieszczęsny barak stojąc praktycznie na środku ulicy i patrząc aby nikomu nie przyszło do głowy żeby wejść pod wiszący ładunek, a tu telefon :
-hallo słucham
-witam osoba xxxx z firmy gdzie pan jest z naszym barakiem
-Właśnie go kończę ładować i już jadę (około 30 km:) przepraszam nie mogę teraz rozmawiać i się rozłączyłem, zdążyłem  odpiąć tylko zawiesie i znów telefon
-Halo
-witam osoba xxxx z firmy gdzie pan jest z naszym barakiem
-przepraszam dzwoniła pani do mnie 30 sekund wcześniej już z tym pytaniem i do tej pory nie wiele się zmieniło zrobię co w mojej mocy żeby być u państwa jak najszybciej.
-aha i się rozłączyła pozamykalem borty ruszyłem odjechałem z dwa km i znów telefon
-witam osoba xxxx z firmy gdzie pan jest z naszym barakiem  no teraz kobiecina mnie już zdenerwowała ale klient nasz pan wiec grzecznie odpowiadam że odjechałem 2 km za 30 min będę na miejscu, tylko minąłem rogatki miasta i znów telefon
  -witam osoba xxxx z firmy gdzie pan jest z naszym barakiem
-Słucha pani nie wiem co sobie pani wyobraża ale ja nie lece helikopterem pada deszcz jest ślisko są korki a ja jestem tylko kierowcą nie pilotem naprawdę nie długo już będę
-A bo wie pan, pan miał tu być 9.30 a do teraz pana nie ma i ja siedzę w samochodzie i moknę (jak można siedzieć w samochodzie i zmoknąć ? )
-Z moich informacji wynika że o 9.30 to ja miałem ten barak odebrać
-Nie nie miało być tak jak ja mówię i się rozłączyła
No to ja telefon do szefa a szef mówi że 9.30 odbiór tak było dogadane
Myślę sobie a to w dupę j....a  chciała podpisać kwita i się wcześniej zerwać.
No ale dojeżdżam na miejsce dróżki takie wąskie że lusterkami tre po gałęziach  i zakręt wąski pod kątem 90 stopni do pokonania ale kierowca który woził ta kobietę mówi mi ze 300 - 400 metrów jest sucho a potem jest zrywka i bagno i że podejrzewa że ja tam nie wjadę.No wiec zamknąłem samochód zostwiając go na awaryjkach i jadę z nimi busem kuknąć drogę a tam bagno!!! nawet jak bym miał pierdylion mostów i tak bym tam nie przeszedł.
Mówie tej pani że tam nie dojadę i co znowu złość na mnie bo nawet nie spróbowałem ja jej na to grzecznie
ale stanowczo że to kurwa nie osobówka, że jak się zajebie to byle traktor ją wyciągnie a ja tu wjadę się zakopie pani machnie ramionami i rób kierowco co chcesz.
Stanęło na tym że odwożą mnie do auta a sami jadą do gminny szukać innej polanki.
Ja auto ustawiłem se zboczku drogi i na wyrko czekam czekam 15 min nie ma 30 min nie ma 45 nie ma 60 min nie ma 1.15 h nie ma dzwonie co jest że ja tu nie mogę stać w nieskończoność bo mamy innch klientów
panie Przemku juz jadę i tyle rozmowy .
Przyjechała przesiadła się do mnie i jedziemy leśnymi ścieżkami deszcz pada ślisko ale pomału jedziemy
dojechaliśmy na miejsce pytam tu tak tu no to ja wyskok z kabiny ale baba krzyczy za mną żebym poczekał bo ona zadzwoni i się jeszcze upewni stanęło na podjeździe 20 metrów i rozładunek Barak zdjęty no to wyjazd i tu się zrobił problem. W trakcie jak zdejmowałem barak przeszły około 4 składy ciągnące drzewo ze zrywki i droga stalą się bagnem. No to ja 4 i pomału pomału wyjeżdżam za zakrętu i patrze a tam w poprzek drogi potężny dół nie ma jak go ominąć. Wiec ja 2 bieg zapinam dodatkowy most i jadę  i jak przejeżdżałem miałem odczucie że ja kręce w lewo a mnie i tak pcha prosto na drzewa noga z gazu jeszcze bardziej w lewo kierownicą i BUM Pilznem prawą stroną.Patrze nie mam lusterka blęda też połamana no kurwa mać. A ta baba z strategicznym pytaniem "coś się stało " A potem już sie szybko jakoś potoczyło telefon do bossa o zajściu polecenie jazdy na serwis wymiana lusterka i ogień po jeszcze jeden barak i koniec dnia jak dobrze.
czwartek był lajtowy jeden barak na mieście z którego to podnoszenia jest filmik i do domciu
piątek scania serwis wiec prawie wolne bo byłem w sumie z godzine na placu
sobota -dzień organizacyjno porządkowy na placu w upale szok wróciłem tak ujebany jak bym przez pustynie szedł z cały dzień.

I Koniec tygodnia a z nim i tego Miesiąca całe szczęście
Przemas


niedziela, 24 czerwca 2012

I co się nida

I co sie nie da jak się da tylko trzeba wiedzieć jak


Kolejny krok

Posiadając kat C i jeżdżąc zawodowo. Coraz częściej zacząłem się zastanawiać nad zrobieniem kategorii c+e która nie wątpliwie dawała mi więcej możliwości rozwoju zawodowego i jeszcze większą satysfakcję z jazdy.
Od słowa do czynu zapisałem się na kurs i zacząłem jeździć, jazda zajęła mi w sumie troszeczkę czasu  bo to nie miałem czasu, to było dużo innych chętnych i tak to się ciągnęło dobre 3 miesiące :).
I przyszedł  taki czas że się zapisałem na egzamin na 12.06.12, kiedy przyszedł dzień od rana stres i jak się potem okazało było czym.
Na egzamin stawiło się nas 3 ja jako że nazwisko mam na Z byłem ostatni na liście wiec z jednej strony moglem popatrzeć na jazdę innych ale i  miałem więcej czasu żeby się stresować.
Pierwszy kolega zaliczył zadania egzaminacyjne na placu bez problemowo
Drugi po niewielkich problemach też dał se rade. Ale po tych problemach uszkodził nieco zaczep :P
Moja kolej. A wiec wsiadam do auta losuje zadania do wykonania odpalam podjeżdżam i próbuje się spinać wbijam się raz zwożeń sie nie schował szarpie składem nic. Podnoszę sworzeń odjeżdżam następna próba cofam uderzenie i co i gówno!!! dalej sworzeń nie schowany patrze na egzaminatora kreci głową (przypominam że na spięcie i sprawdzenie świateł mamy 10 min ) kucam podnoszę sworzeń i nagle pęka mi pasek spodnie mi spadają ja biegnę do kabiny odjeżdżam dalej ustawiam cofam jeszcze szybciej wbicie i w końcu sworzeń siedzi egzaminator kiwa głową z uznaniem bo wiedział o co chodzi podpinam przewody i elektrykę i pneumatykę i ganiam sprawdzać światła (włączyłem wszystkie naraz oprócz stopu) Zadanie egzaminacyjne zakończone sukcesem w czasie 9 min 45 sekund uff. Potem parkowania górka i czekamy na miasto.Miasto bez problemowo powrót rozpięcie dziękuje egzamin zaliczony pozytywnie udało się


Trochę czekania i sprawdzenie stanu na stronie pwpw i:
I już jest Kwalifikacja Wstępna  też wbita.

niedziela, 17 czerwca 2012

Pierwszy Post

I tym postem pomału zaczynam przygodę z blogowaniem. W tym blogu chciał bym przedstawić aspekty życia kierowcy ciężarówki, ale nie jeżdżącego w trasach ale takiego zwykłego który kręci się w koło komina:)